Przeglądałem w maju br. roczniki Gazety Nowskiej, o niej można przeczytać a artykule zatytułowanym: Poprzednicy Głosu Nowego (26.06.2004) na portalu w kategorii Głos Nowego. Co pewien czas zamieszczać będę wyimli z tamtej przedwojennej gazety z Nowego. kapa
GN nr 22, 28 V 1937 r. Ohydna zbrodnia W niedzielę w godzinach póĄno wieczornych odbyła się na ul. Nowej – koło stodoły p. Śliwińskiego – straszna i dotąd nie notowana w dziejach naszego miasta zbrodnia, pociagająca za sobą dwa młode życia. Winowajca zamordowania Hildegardy Irmlerówny, córki rolnika w Nowem, liczącej lat 21 oraz jej brata Heinza, 17 lat, jest Maksymilian Krupiński, z zawodu stolarz, który w ostatnim czasie porzucił pacę, nosząc się z pewnością z tą straszną myślą swą dawniejszą kochankę pozbawić życia. Krytycznego dnia czekał K. Na swą upatrzoną ofiarę, która wracała w towarzystwie brata i ciotki do domu. Rozległy się odgłosy strzałów, zabijając na miejscu wyżej wspomniane osoby. Znajdującej sie przy nich ciotce na szczęście nic się nie stało. Podniosła ona krzyk i spowodowała przyjście pomocy. Zbrodniarz wtenczas uciekł do pobliskiego lasu. Usiłował sie pozbawić życia, lecz to mu sie nie udało. W końcu oddał się w ręce policji, która odstawiła go do więzienia. Mordercę czeka surowa kara, jak i tego, który mu do tej ohydnej zbrodni pożyczył broń.
GN nr 52, piątek 24 XII 1937 r Napad rabunkowy na ulicy W ubiegły piątek około godziny 4 po południu dokonał nieznany osobnik na ulicy Zduńskiej niezwykle zuchwałego na padu rabunkowego. P. Gertruda Sonnewald. Urzędniczka z banku Raiffeisen, idąca ulicą i mająca przy sobie około 1000 zł na wypłatę pracowników firmy Sonnenwald, została niespodziewanie zatrzymana przez pewnego mężczyznę, który przemocą wyrwał jej teczkę z pieniędzmi. Aby nie mogła wzywać pomocy, obsypał jej twarz trocinami i zbiegł niepoznany bocznymi ulicami. Policja czyni usilne starania w celu wykrycia sprawcy. Jak sie dalej dowiadujemy, ujęto napastnika i pieniądze zwrócono poszkodowanej firmie. Policja wytropiła sprawcę napadu w osobie niejakiego Gajewskiego.
GN nr 23, 5 VI 1937 r Straszna katastrofa w Kozielcu. 5 osób poniosło śmierć. We wtorek, dnia 1 bm. W nocy nastapiło nagle, z przyczyn dotychczas nie ustalonych, obsunięcie się góry w Kozielcu, odległej około 150 m od Wisły. U podnóża tej góry na nieszczęście znajdował się dom mieszkalny, który stanowił własność Zarządu Dróg Wodnych a zamieszkały był przez strażnika rzecznego p. Adama Bojanowskiego. Właśnie na te zabudowanie zwaliły się ogromne masy ziemi z tym skutkiem, że dom pod naporem usuwającej się ziemi znikł, jakby go nie było. Pod jego gruzami znalazło śmierć 5 osób, a mianowicie cała rodzina strażnika Bojanowskiego, składająca się z żony i 4 dzieci. On sam dziwnym sposobem ocalał i nie odniósł poważniejszych okaleczeń. Nad ranem zaalarmowano chłopów tej okolicy oraz Straż Pożarną w Nowem i przystąpiono do odkopania zawalonego domu, celem odszukania ofiar. Świadków tej tak strasznej w skutkach katastrofy nie ma, bo stało się to w nocy, gdy wszyscy mieszkańcy bliżej położonych osiedli juz spali. Pogrzeb ofiar odbył sie w środę, dnia 2 bm. O godzinie 5 po poł., a zwłoki ich złożono na wieczny odpoczynek do wspólnej mogiły na starym cmentarzu katolicki,.